Zmiany na oceanie. O sztuce Agaty Madejskiej
Mediathek Sorted
Wskazywana już wcześniej symetria pomiędzy napięciami współczesności, tą bolesną fragmentarycznością, odczuwaną dziś z każdym odświeżeniem nomen omen „walla” a pęknięciami przestrzeni politycznej, na których swoje poszukiwania ogniskuje artystka świetnie oddaje cykl Tender Offer (2017). Granice Londyńskiego City od połowy XX wieku chronią posągi smoków. To one symbolizują autonomiczność tej dzielnicy i jej znaczenie.
Madejska nie ogląda ich jednakże jak turystyka. Czyta je jako znaki, stąd też przyjęcie tak specyficznej perspektywy, skupionej na ukazaniu wydatnego krocza każdego ze smoków. Bliska Mapplethorpe’a ekspozycja, zaskakująco pozbawiona jest erotycznego ładunku. Oczywiście o ile do seksu nie dołączy przemoc i dominacja. Wtedy też ładunek emocji godny jest mitycznego drapieżnika. Równa się także przewadze mężczyzn, którzy sterują rynkiem finansowym.
Przyjęty punkt widzenia, zatrzymany, a poprzez formaty prac i silną kontrastowość niezwykle fizyczny, jest kolejnym przykładem jak Madejska mierzy przestrzeń. Dla większości zadzierających głowę by spojrzeć na londyńskie smoki, to ujęcie jest przezroczyste i nierejestrowalne w samym akcie patrzenia. Tu urasta do rangi jedynego dostępnego obrazu.
Zmapowana z pomocą smoków - strażników granicznych - przestrzeń finansowego centrum Europy, jest miejscem, w którym oddziaływuje zgodnie z opisem Anny Gritz[6] niewidzialna siła pieniądza. Ta choć dziś już przede wszystkim wirtualna, (z czym pewnością nie mógłby się pogodzić tolkienowski Smaug) potrafi wpływać na krajobraz dzielnicy w sposób godny miejskich legend. Szklany budynek na Fenchurch Street 20, zwany potocznie Walkie Talkie ze względu na swój specyficzny, rozchodzący się ku górze kształt i potężne przeszklenia działa jak soczewka i przysparza niebezpiecznych sytuacji – stapiając elementy parkujących w pobliżu aut.
Dla Madejskiej takie zdarzenie, jest kolejnym z pęknięć, detali, z którymi może pracować. Dzięki swojemu alchemicznemu zacięciu tworzy prace Technocomplex (2017)[7], które są przekroczeniem pomiędzy fotografią a rzeźbą. Z połączenia emulsji światłoczułej i stopionej cynowej powierzchni, której kształt wydaje się być poddany działaniu brutalnej siły (może smoka?), powstają abstrakcyjne, aktywne płaskorzeźby. Wyglądem przypominają coś wyniesionego z huty stali, a więc i ciężkiego i twardego, choć, w tym samym momencie, jak często u Madejskiej, mogą być ciągle płynnymi, delikatnymi plamami.
Technocomplex, jest artefaktem wyniesionym wprost ze zmieniającej się przestrzeni. Raz – że globalizacja zmieniła sposób funkcjonowania pieniądza, dwa – digitalizacja (kolejne strumienie magmy) przyczyniła się do jego zdeformowania jako ekwiwalentu pracy i czasu, a trzy - obudziły się smoki, które wraz z nadchodzącym Brexitem na nowo będą wyznaczać granice przestrzeni, której strzegą. Pytanie tylko przed kim?
Z jednej strony Agata Madejska jest tą, która bada szczeliny, momenty naporu zmian, niedoskonałości przestrzeni politycznej, które sprawiają, że jest ona ciągle żywa – poddająca się zmianom pod wpływem kolejnych ludzkich naporów i konfliktów rozłożonych w czasie[8] a z drugiej dokonuje uogólnień i podejmuje próbę wyjścia poza fragmentaryczne wteraz. To poruszanie się w obu kierunkach skali jest rodzajem dialektycznego ruchu. Obie strony zestawione ze sobą pozwalają wydobyć nowy obraz, ten pomiędzy, „procedujący” – często zamknięty w szarościach. Dominacja tego koloru wydaje się mieć dwa zasadnicze źródła. Pierwszym jest sama fotografia z jej systemem pomiaru światła, który świat sprowadza do osiemnastoprocentowej szarości. Znajduje się ona idealnie pomiędzy czystą bielą i czernią. Dla artystki ten system pozwala na redukcję, oderwanie się od zbędnych detali, rozumianych również jako teraźniejsze momenty. Drugim źródłem dla tego kolorystycznego wygłuszenia, jest skupienie uwagi na samej modalności – w szarości mogą być ukryte różne barwy, różne wydarzenia.
W tej szarości nic nie ginie, a raczej przekształca się w nowe. Ocean ciągle pracuje i przetwarza, proponując nowe formy, których długie obserwacje, przynoszą pierwsze uogólnienia, nawet jeśli pozostają skazane na dalsze dopiski.
Artystka, korzystając z fotograficznej metafory, wydłuża do ekstremum czas ekspozycji, w efekcie – detale się zacierają, a kolory zlewają. By nie być gołosłownym, warto powrócić do wielkich tkanin z wystawy w Żydowskim Instytucie Historycznym, czy pokazywanej również tam, pracy Every City Has Its Echo (2017), która w szarych tonach rozgrywa architektoniczny element Błękitnego Wieżowca, stojącego na miejscu zburzonej przez Nazistów Wielkiej Synagogi. Wszystko co niepotrzebne, co może wiąże się z rozbieganym ego, zostaje tu odcięte. Podobnie dzieje się z odbiorem pracy 25-36 (2010), portretującej kanadyjski monument upamiętniający I Wojnę Światową. Prezentowana była na głośnej wystawie Conflict, Time, Photography (2014) w Tate Modern i jak wiele innych dzieł zgromadzonych na niej mówi o niełatwej relacji pomiędzy pamięcią wydarzenia – a upływającym czasem. Ten jak dżungla, potrafi pożerać najsolidniejsze konstrukcje, jeśli nie pracuje się nad zachowaniem ich status quo. Dlatego też wizerunek monumentu ginie we mgle, zarysowany jedynie w konturach[9].
[6] Anna Gritz, Ballsy w Technocomplex, Stuttgart, 2017, http://www.madejska.eu/images/Ballsy_PDF_web.pdf
[7] Pierwotnie prezentowanych wspólnie z Tender Offer na wystawie Technocomplex, Parrotta Contemporary Art, Stuttgart, 2017.
[8] W tym podejściu daje o sobie znać jedna z lektur Agaty Madejskiej – czytelniczki. To Bajka o pszczołach Bernarda Mandavilla. Ta oświeceniowa satyra na ówczesna Anglię, korzystając z metafory ula opisuje państwo, które poddaje się rygorowi doskonałości cnót - rezygnacji z lenistwa, przestępczości, pożądliwości dóbr. Wszyscy, którzy nie chcą lub nie mogą poddać się sztywnym regułom państwa, nie mogą w nim funkcjonować. Efektem tego rygoru jest u Mandavilla postępujący uwiąd państwa i społeczeństwa. Dla filozofa, ludzkie niedoskonałości, to również niedoskonałości systemu, a to właśnie dzięki nim, jak twierdzi, państwo i społeczeństwo może się rozwijać i uczyć lepszego współfunkcjonowania. Ludzkie wady, okazują się być siłą witalną państwa.
[9] Podejście artystki nie tylko przypomina lemowskich badaczy Solarisa, ale również postawę Jeda Martina z Mapy i terytorium, Michela Houellebecqa; zwłaszcza ze względu na wyczuwalny ładunek sceptycyzmu. Ten również wolał obserwować jak rzeczy trwają i jak czas nad nimi pracuje, wydobywając często abstrakcyjną esencję