Tadeusz Rolke. Mistrz fotografii reportażowej
Mediathek Sorted
„Będę podróżował i fotografował.”
To zdanie wypowiedział w 1944 roku 15-letni wówczas Tadeusz Rolke. W słowach tych nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie miejsce i okoliczności, w których one padły. Rolke przebywał wówczas na robotach przymusowych w gospodarstwie rodziny Gensch w brandenburskiej wsi Dobbrikow. Wątła postura i młody wiek Rolkego sprawiły, że niemieccy pracodawcy nie byli zadowoleni z wydajności polskiego robotnika. Słowa, które później, w dorosłym już życiu stały się jego życiowym mottem, były zaś odpowiedzią na pytanie żony rolnika, co zamierza w życiu robić, skoro nie potrafi ciężko pracować.[1]
Urodzony 24 maja 1929 roku w Warszawie Tadeusz Rolke wcześnie przejawia zainteresowanie fotografią. Pierwszy aparat Kodak BabyBox kupuje jako czternastolatek, od szkolnego kolegi za pieniądze zarobione ze sprzedaży własnoręcznie wykonanych modeli samolotowych. Od dziecka uczony jest samodzielności – po śmierci ojca, dyrektora administracyjnego warszawskiego ratusza, rodzina żyje w skromnych warunkach. Wspólnie ze starszym bratem Andrzejem Tadeusz Rolke uczęszcza do szkoły Heleny Chełmońskiej, ale naukę przerywa wybuch drugiej wojny światowej. Edukację kontynuuje na tajnych kompletach w prywatnych mieszkaniach, w których spotykają się uczniowie i nauczyciele. O swoich przeżyciach z początków wojny Rolke opowiada tak:
„Bałem się najbardziej w życiu, gdy słyszałem nadlatujące samoloty i te bomby coraz bliżej, bliżej. To były najcięższe dni nalotów na Warszawę, 24 i 25 września 1939. Schroniliśmy się w piwnicy (…) Po dwóch dniach nie poznaliśmy ulicy [rodzina zamieszkiwała wówczas przy Nowym Świecie – przyp. autorki]. To był korytarz palących się domów. Dzień, a kompletnie ciemno.”[2]
Dwunastoletni Tadeusz zapisuje się do Szarych Szeregów, pod którą to nazwą kryje się działający podczas wojny w konspiracji Związek Harcerstwa Polskiego. Tu zdobywa typowe dla harcerzy sprawności, ale też uczy się, jak śledzić osoby, przenosić prasę konspiracyjną czy przeprowadzać niewielką akcję sabotażową. Wybuch Powstania Warszawskiego, 1 sierpnia 1944 roku, zastaje Tadeusza Rolkego w Wilanowie. Dociera tu na rowerze na miejsce zbiórki harcerskiej – gdy próbuje wrócić do Śródmieścia, zostaje niegroźnie postrzelony w udo. Pod koniec sierpnia zostaje łącznikiem, przenosi meldunki, bierze też udział w odkopywaniu zasypanych w trakcie bombardowania żołnierzy. Z perspektywy lat Tadeusz Rolke o powstaniu wypowiada się bardzo krytycznie, rozkaz walki wydany przez Tadeusza Komorowskiego ps. „Bór” z nieporównywalnie lepiej uzbrojonym i przygotowanym do walki wrogiem nazywa największą zbrodnią i niepotrzebnym narażaniem życia mieszkańców Warszawy.[3] W podobnym tonie fotograf ocenia atmosferę wzniosłego patriotyzmu panującą w Szarych Szeregach:
„Harcerstwo było bardzo katolickie, nie było mowy o Żydach. W Szarych Szeregach też nigdy przy mnie nie padło słowo o Żydach. Nie istnieli. Nie było żadnego getta. Nie było żadnego powstania w getcie. Nie istnieli.”[4]
Do tematu Rolke odnosi się też w „Mojej namiętności”:
„Nic ich nie obchodziło ponad: Bóg, honor i ojczyzna (…) To było przemilczane. Po prostu dla Szarych Szeregów nie istniały 3 miliony polskich Żydów. Oczywiście, u podstaw takiego nastawienia leżał antysemityzm, polski Kościół katolicki, narodowcy.”[5]
Na początku września 1944 roku, gdy upadają kolejne powstańcze punkty zbrojne, Rolke trafia do obozu przejściowego Durchgangslager 121 w Pruszkowie. Stąd zostaje wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec. Najpierw przebywa w obozie przejściowym we Frankfurcie nad Odrą, a następnie trafia do gospodarstwa rolnego wspomnianej już rodziny Gensch w brandenburskim Dobbrikow, około 50 km na południe od Berlina. Mimo ciężkiej pracy na polu, Rolke dobrze wspomina pobyt na robotach. Ma własny pokój, jada wraz z innymi robotnikami to, co gospodarze, zasiada z nimi przy wspólnym stole. Znając polską wieś, nastoletni robotnik przeżywa w Dobbrikow szok cywilizacyjny widząc porządek w obejściu i dobrobyt gospodarzy. Łagodne traktowanie robotników przez swoich pracodawców Rolke tłumaczy zbliżającą się niechybnie klęską wojny, której Niemcy w tym czasie byli coraz bardziej świadomi.
U Genschów Tadeusz Rolke spędza kilka tygodni – do czasu, gdy w listopadzie 1944 roku Niemcy przenoszą go wraz z innymi robotnikami przymusowymi do miejscowości Chwalim w dzisiejszym województwie lubuskim. Transport wiedzie przez Berlin, który przyszły fotograf widzi po raz pierwszy. Po latach Rolke nie ukrywa, że zniszczone miasto, opustoszałe ulice, morze wypalonych domów i wszechobecne ruiny wzbudziły w nim uczucie Schadenfreude. W Chwalimiu zadaniem robotników jest kopanie rowów przeciwczołgowych. Mają one powstrzymać nadciągającą rosyjską ofensywę. Kolejne stacje przymusowych robót to m.in. Szczutowo w okolicy Sierpca, po którym następuje przemarsz do Golubia, znajdującego się niedaleko linii frontu. W marcu 1945 roku Rolke dociera do Gdańska, okrążonego przez Armię Czerwoną. Niedługo później do miasta wkraczają Rosjanie – dla szesnatoletniego Tadeusza oznacza to upragnioną wolność i powrót do Warszawy. Na miejscu spotyka się z matką, starszy brat przebywa w tym czasie w Maczkowie, miasteczku dla dipisów w Dolnej Saksonii, i powraca do domu dopiero dwa lata później. Radość z wojny i możliwość powrotu do dawnego życia, mieszają się jednak z rozgoryczeniem wynikającym z sytuacji geopolitycznej, w jakiej znalazła się Polska. 9 maja 1945 roku, w Dniu Zwycięstwa, oglądając defiladę sowieckich żołnierzy, Rolke uświadamia sobie, że Polska dostała się spod jednej okupacji pod drugą.
[1] https://culture.pl/pl/tworca/tadeusz-rolke, dostęp online 08.01.2021
[2] Tadeusz Rolke, Moja namiętność. Mistrz fotografii w rozmowie z Małgorzatą Purzyńską. Wydawnictwo Agora SA, Warszawa 2016, s. 28-29
[3] Moja namiętność, s. 36
[4] Mirosław Tkaczyk, Drzazga. Kłamstwa silniejsze niż śmierć. Wyd. Znak literanova, 2020.
[5] Moja namiętność, s. 33