Pobożność i ciemne twarze. Polska sztuka naiwna w lustrze współczesności
Mediathek Sorted
Dydaktyczny charakter wystawy, której eksponaty rozmieszczone zostały na trzech piętrach hali w Recklinghausen, podkreślały tablice tekstowe. Wystawę otwierały liczne akwarele Nikifora (Epifaniusz Drowniak, 1895-1968), ponadto można było na niej obejrzeć również polski film fabularny zatytułowany „Mój Nikifor“ (2004). Będąc bezdomnym, niepełnosprawnym językowo analfabetą, zaczął malować około roku 1915, gdy to lekarz szpitalny udostępnił mu farby. Malował na każdym znalezionym skrawku papieru a chcąc sprzedać swoje obrazy, kilka godzin dziennie spędzał czas przy promenadzie górskiego uzdrowiska Krynica Zdrój, w którym też się urodził. Na swoich obrazach przedstawiał się jako poważanego pana w czarnym garniturze (zdj. nr 3), jako biskupa (zdj. nr 4) czy świętego, tworząc w ten sposób swój własny, niezależny od rzeczywistości świat. Wystawy w Paryżu, Warszawie, Amsterdamie, Brukseli oraz w Niemczech sprawiły, że stał się najsłynniejszym polskim artystą naiwnym.
Bolesław i Wacław Suscy, rolnicy z wioski na wschodzie Polski, pierwsze swoje rzeźby zaczęli tworzyć na początku lat 70. XX w., w krótkich chwilach wolnych od pracy. Już pod koniec tego dziesięciolecia mieli na koncie wiele wystaw na terenie kraju i za granicą. Na początku, Bolesław poświęcał swoją twórczość motywom religijnym, np. Adamowi i Ewie (zdj. nr 5) czy postaciom świętych, jednak po krótkim czasie zwrócił się ku scenkom z życia codziennego wsi, tworząc rzeźby pełne, jak tę „Rabina w surducie“, czy też płaskorzeźby przedstawiające wiejskie wesela (zdj. nr 6).
Bruno Podjaski, urodzony w 1919 roku w pobliżu Starogardu Gdańskiego, zawodowo zajmował się wypalaniem cegieł. Podczas II wojny światowej służył najpierw w armii polskiej, a następnie przymusowo w niemieckiej. Prawdopodobnie podczas niewoli sowieckiej zachorował na gruźlicę, w związku z czym w 1948 roku został skierowany do sanatorium w Kowarach, gdzie po zakończeniu leczenia pozostał, pracując latem jako ogrodnik, a zimą jako palacz. W połowie lat 60. poznał w sanatorium malarza Józefa Gielniaka (1932-1972), który nauczył go malować. Gielniak zmarł w Bukowcu, na gruźlicę. Podjaski zasłynął ze swoich obrazów przedstawiających wizje walki ze śmiercią na tle sanatorium (zdj. nr 8).
W latach sześćdziesiątych, dzięki charakterystycznemu stylowi rzeźbionych figur, zyskał sławę Jan Lamecki (1895-1960), syn robotnika rolnego, który sam był pasterzem i stajennym. Jego drewniane rzeźby, przedstawiające postaci księży i świętych (zdj. nr 9), ale także osoby z życia publicznego, jak Marię Skłodowską-Curie czy Lenina, wyróżniają się spośród licznych dzieł polskiej sztuki ludowej surową obróbką, nieruchomym spojrzeniem postaci czy też subtelnie dobraną, spokojną kolorystyką. W sposób niewiele różniący się pracował osiemnaście lat młodszy Stanisław Denkiewicz (1913-1990), którego prawie dwadzieścia prac można było zobaczyć na wystawie w Recklinghausen. Jego rzeźby charakteryzują podobnie nieruchome spojrzenia, zamknięte sylwetki i niekiedy bardziej kolorowe farby. Jak każdy pasterz - stwierdził Denkiewicz - rzeźbił i wykonywał dla ludzi pudełka na papierosy i tytoń. Kiedy zaś miejscowy biskup zobaczył jego ptaki i zwierzaki, zachęcił go do rzeźbienia krucyfiksów. W latach 60. jego prace kupowały galerie i muzea z całej Europy (zdj. nr 10-12).