Polskie ofiary muru berlińskiego: Franciszek Piesik i Czesław Kukuczka

Jeszcze bardziej dramatyczny przebieg ma próba przedostania się na Zachód Czesława Kukuczki, z zawodu strażaka, urodzonego w 1935 roku w Kamienicy pod Limanową. 3 marca 1974 roku porzuca on swoje miejsce pracy w jednostce strażackiej w Bielsku-Białej i nie informując nikogo udaje się do Berlina Wschodniego. Nie wiadomo, w jaki sposób tu dociera, ani co dzieje się z nim do 29 marca.
Tego dnia, około godziny 12:30, Kukuczka zjawia się w budynku ambasady Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, położonej wówczas przy ulicy Unter den Linden. Portierowi wyjaśnia, że ma do przekazania ważną informację i bez dalszej kontroli zostaje wprowadzony do jednego z pomieszczeń ambasady. Tam przyjmują go pułkownik Maksymilian Karnowski, współpracownik berlińskiej grupy operacyjnej polskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz jeszcze jeden pracownik ambasady.
Kukuczka żąda wydania do godziny 15:00 tego samego dnia zgody na wyjazd do Berlina Zachodniego. W przeciwnym razie grozi wysadzeniem budynku ambasady, a przy pomocy swoich wspólników także trzech innych obiektów, w tym Polskiego Centrum Informacji i Kultury w Berlinie Wschodnim. Mówiąc to, wskazuje na wypakowaną teczkę, którą trzyma na kolanach. W niej rzekomo ma znajdować się skonstruowana przez niego bomba. Z teczki wystaje przypominająca zapalnik pętla, którą mężczyzna przez cały czas trwania rozmowy nerwowo trzyma w ręku. Kukuczka wiarygodnie przekonuje swoich rozmówców, że wiedzę niezbędną do skonstruowania ładunku wybuchowego posiadł podczas odbywania służby wojskowej.
Pułkownikowi Karnowskiemu udaje się wyjść z pokoju, w którym znajduje się Kukuczka, pod pozorem wyrobienia mu dokumentu uprawniającego do podróży na Zachód. W rzeczywistości Karnowski telefonuje z innego pomieszczenia z wysokim rangą przedstawicielem Ministerstwa ds. Bezpieczeństwa NRD (Ministerium für Staatssicherheit, Stasi) i informuje go o incydencie. Zapada decyzja o wyprowadzeniu Kukuczki z budynku ambasady i „unieszkodliwieniu go”. W tym celu do ambasady udaje się trzech przedstawicieli Stasi i około godziny 14:40 zabiera Kukuczkę z wystawionym na miejscu paszportem zastępczym oraz wizą zezwalającą na wyjazd z NRD. Samochodem Stasi zawożą go do przejścia granicznego z Berlinem Zachodnim przy Friedrichsstraße.
Dalsza wersja wydarzeń jest niejasna. Z zachowanych akt Stasi wynika, że około godziny 15:00, bez wzbudzania uwagi wśród innych podróżnych przygotowujących się do odprawy granicznej, Czesław Kukuczka z nieustalonych powodów zostaje postrzelony w plecy. Ciężko ranny trafia do szpitala więziennego w Berlinie-Hohenschönhausen, podlegającego Stasi. Około godziny 18:30 umiera na stole operacyjnym. W teczce, w której rzekomo miała znajdować się bomba, oficerowie Stasi znajdują jedynie rzeczy osobiste mężczyzny.
Sprawą interesuje się prasa. 2 kwietnia o „zamachowcu” na przejściu granicznym Friedrichsstraße pisze gazeta bulwarowa „Bild”. Wtedy to, Stasi pobiera zmarłemu odciski palców, a w kolejnym z rzędu raporcie pojawia się pierwsza wzmianka o rzekomej broni palnej, którą Kukuczka miał grozić na przejściu funkcjonariuszom straży granicznej. We wcześniejszych dokumentach takiej informacji nie ma. Nagle Stasi „znajduje” też pistolet, a na nim odciski zastrzelonego Polaka. Wszystko, w tym także raport z obdukcji przeprowadzony przez lekarza medycyny sądowej, wskazuje jednak na to, że w chwili zajścia Kukuczka nie miał przy sobie broni. By zatrzeć ślady morderstwa, Stasi wydaje decyzję o poddaniu zwłok kremacji. Zostaje to uzgodnione z polskimi władzami.
Urna z prochami Czesława Kukuczki trafia do jego żony i trojga dzieci dopiero pod koniec maja 1974 r. Pogrzeb odbywa się na cmentarzu w rodzinnej miejscowości strażaka – Kamienicy pod Limanową. W tym samym czasie, w Berlinie Wschodnim, oficer Stasi Hans Sabath, towarzyszący 29 marca Kukuczce na przejściu granicznym Friedrichsstraße, otrzymuje order „Za zasługi dla narodu i ojczyzny” (Für Verdienste um Volk und Vaterland). W uzasadnieniu napisano, że udało mu się „uniemożliwić prowokację i unieszkodliwić terrorystę”.
Dzieci Czesława Kukuczki dowiedziały się o tym, co dokładnie wydarzyło się 29 marca 1974 roku w Berlinie Wschodnim, dopiero w 2015 roku, gdy sprawą zajęła się niemiecka prasa. Żona Kukuczki zmarła kilka lat wcześniej, nie doczekawszy prawdy o tym zdarzeniu. Do dziś nie jest jasne, jakimi motywami kierował się Czesław Kukuczka, chcąc wyjechać na Zachód, i dlaczego postanowił zrobić to w taki sposób. Rodzina podejrzewa, że mogły go do tego skłonić problemy ekonomiczne.
Monika Stefanek, czerwiec 2017