Mithu M. Sanyal
Tak też myślała, kiedy ukończyła swoją pierwszą książkę „Vulva. Die Enthüllung des unsichtbaren Geschlechts” („Wulwa. Odkrycie niewidocznej płci”). Publikacja powstała na podstawie rozprawy doktorskiej, którą Sanyal napisała, robiąc doktorat z literatury niemieckiej na Uniwersytecie Heinricha Heinego w Düsseldorfie. W rezultacie jest to swoista historia kultury Zachodu – inna niż dotychczasowe, bo opierająca się na jednym wątku, jakim jest często tabuizowany, niewidoczny narząd płciowy, zwykle błędnie nazywany waginą. Chodzi o wulwę, która stanowi jedynie zewnętrzną, innymi słowy widoczną część waginy. Mylić wulwę z waginą, to jakby mylić prącie z jądrem. Po ukończeniu maszynopisu Sanyal myślała, że dała z siebie wszystko, że nie napisze kolejnej książki. Ale oczywiście pisała dalej – do gazet i czasopism takich jak „Frankfurter Rundschau”, „Missy”, „Spex” czy „Literaturen”, a także dla Federalnej Centrali Kształcenia Obywatelskiego (Bundeszentrale für politische Bildung).
Sanyal publikuje artykuły na temat ruchu MeToo, usług seksualnych czy o nowym przekładzie na niemiecki klasyka literatury „Jane Eyre” Charlotte Brontë (polski tytuł „Dziwne losy Jane Eyre”, przyp. tłum.). Ponadto jest często zapraszana na panele dyskusyjne i rozmowy, prowadzi zajęcia uniwersyteckie, pisze sztuki teatralne, jest autorką kilku reportaży radiowych oraz pięciu słuchowisk dla stacji WDR, z którą stale współpracuje od 1996 roku. Dodatkowo w gazecie „taz” miała swoją rubrykę pod nazwą „Mithulogie”, którą zamknęła w sierpniu 2019 roku, kiedy zaczął ją przerastać hejt na Twitterze.
Mimo tych wielu powyższych – a także jeszcze innych – aktywności, stało się inaczej, niż Mithu Sanyal po ukończeniu „Wulwy” myślała. Ponownie skupiła się na jednym temacie, podejmując kolejną próbę wyjaśnienia sobie i innym zjawisk tego świata. W rezultacie tego w 2016 roku nakładem wydawnictwa Edition Nautilus ukazała się jej książka „Vergewaltigung. Aspekte eines Verbrechens” („Gwałt. Aspekty przestępstwa”). Sanyal analizuje w niej potoczne wyobrażenia społeczne i medialny dyskurs na ten temat oraz rozwija koncepcję społecznego zapobiegania gwałtom. Tę książkę można traktować jako standardowe dzieło o zjawisku, które jest nadal tematem tabu.
„Gwałt” okazał się publikacją, która ściągnęła na Sanyal największą falę krytycznych komentarzy, z jaką się dotąd spotkała. I tak na przykład podczas jednego ze spotkań autorskich dowiedziała się od licznie zebranych na nim osób dotkniętych przemocą seksualną, że użyty przez nią termin „ofiara”, to dla nich nic innego, jak tylko wątpliwy napis na szufladzie. Lepiej byłoby, gdyby w tym kontekście można było używać zwrotu „Überlebende” (osoba ocalała [z przemocy]), czyli zniemczenia powszechnego w anglosaskim obszarze językowym pojęcia „survivor”. Ale ponieważ w Niemczech budzi ono skojarzenie z ocalałymi z Holokaustu, osoby uczestniczące w spotkaniu zaproponowały jej słowo „Erlebende” (osoba, która przeżyła [przemoc]). O poszukiwaniu trafnego słowa Mithu Sanyal i Marie Albrecht napisały artykuł dla „taz”. Tekst spotkał się z ostrą reakcją, łącznie z obelgami oraz groźbami gwałtu i śmierci, podsycaną głównie przez prawicowe strony internetowe, które zarzucały Sanyal, że opisuje gwałt jako super przeżycie. Stwierdzenie, że prawicowcom mniej chodziło o ofiary gwałtów, a bardziej o werbalne biczowanie niebiałej feministki (Marie Albrecht oszczędzono krytyki), wcale nie jest zbyt śmiałą spekulacją. W międzyczasie cały ten shitstorm został sprostowany w artykule opublikowanym w internetowym serwisie informacyjnym „Corrective”.