Czy Radio może być kobietą? Roma Stacherska-Jung i jej Polska Audycja w Radiu Duisburg
Debiutem telewizyjnym Romy Stacherskiej był występ w najpopularniejszym wtedy programie muzycznym telewizji polskiej pt. „Jarmark” robionym przez znakomitych dziennikarzy Krzysztofa Szewczyka, Wojciecha Pijanowskiego i Włodzimierza Zientarskiego. Potem przyszedł kolejny program-legenda, czyli Teleexpress i spotkanie z jedną z najwybitniejszych postaci telewizji Józefem Węgrzynem - ówczesnym szefem telewizji warszawskiej, twórcą Teleexpressu, Kuriera Warszawskiego, Panoramy, Nagrody Viktora i wielu innych programów, człowieka, który myślał i żył filmowym kadrem i któremu niska tonacja głosu Romy zupełnie nie przeszkadzała. A więc start zawodowy Romy Stacherskiej był bardzo obiecujący ...
Na pytanie, dlaczego zatem udała się do RFN, Roma Stacherska-Jung odpowiada z uśmiechem, iż miała być to tylko i wyłącznie krótka „wizyta robocza”, która się nieoczekiwanie trochę przedłużyła. Nie było żadnych logicznych powodów, aby zostać w Niemczech, ale były nielogiczne ... to znaczy uczuciowe ...
Roma często powtarza, że aktorzy, poeci, pisarze i dziennikarze nie powinni wyjeżdżać z kraju, którego mowa jest dla nich ojczystą, ponieważ oni jak nikt inny pracują z językiem. Roma jednak wyjechała i podjęła już w Niemczech decyzję NIGDY WIECEJ DZIENNIKARSTWA!!!
Nie pierwszy i nie ostatni raz w jej życiu okazało się to nierealne. Zawsze, kiedy chce od dziennikarstwa odejść, ono ją znajduje. W Niemczech z powodu braku alternatywy musiała skończyć dziennikarstwo podyplomowe w Duesseldorfie i była jedynym obcokrajowcem pośród trzynastu absolwentów niemieckich wyższych uczelni. Ten czas określa mianem szklanej szyby, ponieważ właśnie wtedy zrozumiała, iż niezależnie od tego, jak długo mieszkać będzie w Niemczech, niezależnie od tego, jak dobrze pozna język, to jednak nigdy nie dorówna osobom urodzonym w tym kraju i mimo dobrych pomysłów, interesującego głosu i doświadczenia zawodowego, od językowej perfekcji niemieckich kolegów oddzielać będzie ją zawsze niewidoczna, ale pancerna szyba ...
Ironią losu jest fakt, iż Roma Stacherska-Jung znalazła pracę nie w polskiej, ale w niemieckiej redakcji „Monitor Dienst” rozgłośni Deutsche Welle w Kolonii. Monitor Dienst był jej największą szkołą językową, zajmowała się co prawda Polską, ale jej zadaniem było czytanie polskiej prasy, wyszukiwanie interesujących tematów i tłumaczenie oraz redagowanie tekstów dla niemieckich odbiorców ...
W tym samym czasie przyszła propozycja z Duisburga. To dziś niewyobrażalne, ale w roku 1992 panowała w Niemczech faza multikulti. Radio Duisburg jako jedyne z nowopowstających w Nadrenii Północnej Westfalii prywatnych rozgłośni lokalnych miało Radę Programową. I to właśnie ta Rada Programowa podjęła decyzję o stworzeniu programów lokalnych dla obcokrajowców nie mówiących płynnie po niemiecku, aby i oni mogli czynnie uczestniczyć w życiu Duisburga ... Zbadano więc ilość cudzoziemców zameldowanych w Duisburgu i stworzono 12 krótkich programów oraz dobrano redakcje. Od początku audycja polska nadawana była we wtorki, przed programem po włosku i trwała 15 minut. Sęk jednak w tym, że Roma Stacherska-Jung od samego początku mieszkała i mieszka w Duesseldorfie! Mało tego, zachęta finansowa była - lapidarnie rzecz ujmując – śmieszna a do tego dochodziły dojazdy do Duisburga i do odbiorców, których wcale nie znała. Było to jednak wyzwanie a dla niej przede wszystkim spłata długu... Długu wobec Polski, jej wykształcenia i pasji a przede wszystkim wobec Polaków, których opinia w tamtym czasie w Niemczech przesycona była stereotypami i czasem bardzo krzywdząca.