Bezdomni Polacy w Niemczech. Historie, które trzeba usłyszeć!

2. Niewolnicy ulicy
Drugi odcinek ukazuje codzienność życia na ulicy – walkę o przetrwanie, zmagania z uzależnieniami oraz mechanizmy, które trzymają bezdomnych w błędnym kole beznadziei.
„Dla bezdomniaka najlepsze są Niemcy” – mówi Jędrzej, który od dziesięciu lat tuła się po ulicach Berlina. „Tutaj, jak oddasz kilka butelek, masz dwa euro. Idziesz, kupujesz sobie, co chcesz – wino, piwo, bo jedzenie masz za darmo co drugą ulicę”. Brzmi jak ironia losu, bo choć Niemcy oferują bezdomnym znacznie więcej wsparcia niż inne kraje Europy, życie na ulicy wciąż pozostaje brutalną codziennością, niszczącą zdrowie, relacje i nadzieję na lepsze jutro.
Na berlińskich ulicach żyje pięć tysięcy bezdomnych Polaków. Wielu z nich trafia do takich miejsc jak schronisko „Balon” przy Frankfurter Allee, gdzie mogą zjeść, ogrzać się i chwilowo odpocząć od ulicznego chaosu. Beata przychodzi do „Balona” na obiad wraz z innymi bezdomnymi Polakami. „Śpię na ‘szczurowni’, czyli w noclegowni. Tam budzą o szóstej, musisz wyjść, cały dzień chodzić. Czasami płaczę sama nad sobą. Tęsknię za Polską, ale tutaj jest lepiej, bo można dobrze zjeść”.
Dla wielu Polaków życie na niemieckiej ulicy wydaje się łatwiejsze niż w Polsce. Jednak nawet w Niemczech codzienność bywa walką o przetrwanie. „Idziemy na kubek albo na fanty” – tłumaczy Marek, opisując, jak zarabia na życie, zbierając butelki lub żebrząc z kubkiem przy wejściach do banków.
Jednym z największych problemów bezdomnych Polaków jest uzależnienie od alkoholu. Czarek przyznaje: „Przez alkohol straciłem każdą pracę. Teraz jestem na bruku”. Brak dokumentów dodatkowo utrudnia powrót do normalności. Beata mówi wprost: „Nie mogę wrócić do Polski, bo mam wyrok w zawieszeniu. Nie mam dowodu ani paszportu. Bez tego nie mogę nawet podjąć pracy”.
Mimo tych trudności wielu bezdomnych Polaków stara się zachować godność i wspierać nawzajem. „Polacy tutaj trzymają się razem” – mówi Beata. „Nie okradają się, pomagają sobie. To są prawdziwi Polacy”.
Niemiecki system pomocy socjalnej rzeczywiście wyróżnia się na tle innych krajów. Jędrzej, który zwiedził Holandię, Francję i Hiszpanię, podkreśla: „Niemcy traktują bezdomnych bardzo humanitarnie. Jak ktoś jest chory, wezmą go do szpitala. Jedzenie, ubrania, nocleg – wszystko jest za darmo. Ale to też piekło, bo ludzie tu przyjeżdżają, myślą, że to raj, a kończą w błędnym kole alkoholu i narkotyków”. Pomimo dostępnych możliwości wielu bezdomnych nie potrafi wyrwać się z ulicznego życia. „Berlin to diabelskie miasto” – mówi Jędrzej. „To przeklęte miejsce. Polacy umierają na ulicy przez alkohol i narkotyki. Widziałem, jak moi przyjaciele odchodzili w namiotach, zapomniani przez wszystkich”.
Czy z życia na ulicy można się wyrwać? Historie takie jak ta Sylwii Jasion z Hanoweru dają nadzieję. „Pani, która była długo na ulicy, zebrała się w sobie, wyrobiła paszport, znalazła pracę, urodziła dziecko i zaczęła nowe życie” – opowiada Sylwia. Pomoc streetworkerów, takich jak Zuza Mączyńska z Gangway, oraz współpraca organizacji w Polsce i Niemczech otwierają drzwi do zmian. Jednak, jak podkreślają eksperci, sukces wymaga zaangażowania zarówno ze strony bezdomnych, jak i instytucji.
Bezdomność to nie statystyki, ale ludzie z historiami pełnymi bólu, straty i walki. Beata marzy o powrocie do Polski, Jędrzej widzi Berlin jako miejsce, które go zniszczyło, a Marek próbuje znaleźć nadzieję w codziennych gestach wsparcia. Ich opowieści przypominają, że za każdym człowiekiem na ulicy kryje się historia, która zasługuje na wysłuchanie.