Henryk Nazarczuk: Polskie groby wojenne w Niemczech. Topografia śmierci.
W 1986 roku, już jako pracownik firmy konserwującej zabytki kamienne w Hanowerze, (był to czas, gdy sporo „nieznanych” sprawców dewastowało i niszczyło zabytkowe cmentarze żydowskie), pracowałem z kolegami w mieście nad Wezerą, w Holzminden. Na skraju pobojowiska, jakie przedstawiał cmentarz żydowski (kilkadziesiąt poprzewracanych i częściowo zniszczonych kamieni nagrobnych), prawie zasłonięty roślinnością, stał w formie płyty kamiennej z czerwonego piaskowca większy i inny od pozostałych kamień nagrobny z wykutym tekstem w języku niemieckim:
„W tym miejscu w latach 1942 – 1945 znalazły swój ostatni spoczynek ofiary wojny 4 żołnierzy rosyjskich i 17 obywateli Polski.”
Na kartce papieru zrobiłem szkic położenia upamiętnienia, odpisałem treść napisu. Następnego dnia zrobiłem kilka zdjęć i poszedłem na „zwiady” do zarządu cmentarza (cmentarz żydowski jest częścią cmentarza chrześcijańskiego). Dowiedziałem się tam, że w innym miejscu na cmentarzu znajdują się dalsze groby „Robotników przymusowych”.
To jednak nie wszyscy wrócili z tej wojny!
Zdjęcia, szkic i spisane nazwiska. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że są to narodziny mojej społecznej dokumentacji. Przybywało kartek, służbowo przemieszczałem się w wzdłuż i wszerz północnych Niemiec. Kartek coraz więcej. Żona Małgorzata, lubiąca, żeby wszystko było „w pionie i poziomie”, podarowała mi pierwszy notatnik, co mogło oznaczać, że obok działalności polonijnej, toleruje, że wracam często później z pracy, bo po drodze odwiedzałem jakiś cmentarz.
Politycznie pomału „wychodziło” na nasze, działalność w hanowerskim klubie „Solidarność” traciła na dynamice politycznej, wygraliśmy z komuną przez „KO”. Kartek i notatników przybywało, trzeba było coś z „tym” zrobić. Żona podjęła studia, pojawił się w domu pierwszy komputer. Notatki pisane ręcznie lub na maszynie, po domowym kursie komputerowym, znalazły się w innej epoce cywilizacyjnej.
Powstawała dokumentacja polskich ofiar II wojny światowej, pomordowanych, zmarłych i pochowanych w Niemczech w granicach po 8 maja 1945 roku, jeńców wojennych Kampanii Wrześniowej 1939 roku, więźniów obozów koncentracyjnych, robotników przymusowych, żołnierzy walczących w szeregach zachodnich aliantów, jeńców żołnierzy Powstania Warszawskiego 1944 roku, żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego, zmarłych Polek i Polaków po zakończenia działań wojennych w alianckich obozach ewakuacyjnych dla tzw. Displaced Persons (DPs.).
Podzielona na landy i tematy: tekst i wklejone zdjęcie, wtedy jeszcze analogowe, punkt naklejony na mapie, folia, skoroszyt. Skoroszytów nazbierało się sporo. Powstały w Hamburgu Konsulat Generalny Rzeczpospolitej Polskiej, organizując spotkania z Polonią, stworzył po latach okazję do przedstawienia się i porozmawiania z przedstawicielami Rządu Rzeczpospolitej Polskiej na temat mojego „hobby”. Zyskałem kontakt z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Rada i Konsulat otrzymywał uzupełnianą „papierową” dokumentację. Ja zaś otrzymywałem od czasu do czasu przydatne informacje i zapewnienie, że jestem patriotą.